BIELANY SĄ ŚWIETNE - WYWIAD Z EMILIĄ ANKIEWICZ

2017-04-29 14:34:50

Emilia Ankiewicz - pochodząca z Braniewa biegaczka, od kilku lat reprezentuje z sukcesami barwy bielańskiego AZS-AWF Warszawa. Dlaczego zdecydowała, że warto związać się z Bielanami, co podoba jej się w naszej Dzielnicy i jak kształtują się jej plany? O tym przeczytacie w naszym wywiadzie.

 

MG: Zacznijmy nieco banalnie, czyli ... od początku. Pochodzisz z rejonów Braniewa?
EA: Dokładnie z samego Braniewa

Rozumiem, że tam Emilia Ankiewicz rozpoczęła swoją przygodę z lekką atletyką w Zatoce Braniewo?
Tak. Zaczęłam w wieku bodajże piętnastu lat.

To chyba dość późno?
To była druga klasa gimnazjum jeśli dobrze pamiętam.

A wcześniej miałaś jakąś przygodę ze sportem?
Grałam w siatkówkę.

Od samego początku poświęciłaś się bieganiu na 400 metrów przez płotki?
Na początku uprawiałam biegi przełajowe, 600 metrów i gdy pewnego razu pojechałam na zawody makroregionu, nie wiedząc nawet jakiej rangi są to zmagania, bo wówczas się tym nie interesowałam, trener zaproponował, abym nie rywalizowała z klubową koleżanką na dystansie 600 metrów i abym pobiegła na 300 metrów przez płotki. Miałam spore wątpliwości, bo nigdy nie trenowałam tego elementu i nawet nie wiedziałam o co chodzi, ale trener stwierdził, że jestem wysoka i dobrze sobie poradzę. Tak też się stało. Pamiętam, że dziewczyna, która była faworytką zmagań była stosunkowo niska, ciągle zahaczała o płotki i zajęła ostatecznie trzecie miejsce. Ja byłam druga, dostałam się na zawody kolejnego szczebla i tak już zostało. Zaczęłam uprawiać biegi przez płotki.

Czyli pół żartem, pół serio można powiedzieć, że wzrost rywalki zdeterminował kierunek Twojej lekkoatletycznej kariery?
Można tak zażartować (śmiech- przyp. red.)

I po swojej karierze w Zatoce Braniewo zadecydowałaś, że czas przenieść się do Gdańska?
Jeśli dobrze pamiętam, w wakacje przed rozpoczęciem studiów trenerka Anna Sękowska wypatrzyła mnie na zawodach i zapytała, czy nie chciałabym  podjąć z nią współpracy. Bardzo mnie to ucieszyło z tego względu, że wówczas nie miałam żadnych propozycji i przyznam, że nie interesowałam się lekką atletyką na tyle, aby wiedzieć jak cały ten świat funkcjonuje.

 Dzięki dobrym występom zostałaś wyłowiona przez gdański klub?
To było dla mnie bardzo korzystne, że trenerka Sękowska mnie wypatrzyła.

Jak długo trenowałaś w AZS AWFiS Gdańsk?
Trzy lata

A następnie Warszawa... ?
Tak, postanowiłam że chcę coś zmienić w swoim życiu. Chciałam przenieść się do innego miasta i wiedziałam, że jest tutaj bardzo dobry trener specjalizujący się  w biegach przez płotki - Edward Bugała, z którym na początku trenowałam. Przeniosłam się do Warszawy bez wcześniejszego zapoznania się z nim.

Jak to wyglądało technicznie? W Braniewie po prostu zaczęłaś karierę i tam miałaś swój klub,  do Gdańska Cię ściągnięto, a Warszawę wybrałaś Ty. Nie było problemu?
Zadzwoniłam do kierownika Andrzeja Wołkowyckiego, który obecnie jest moim trenerem, zapytałam o warunki, a on udzielił mi wszystkich niezbędnych informacji.

Znał Cię wcześniej z zawodów?
Tak. Ostatnio wspominaliśmy to, że widząc mnie na zawodach przed przejściem do Warszawy, nigdy nie przypuszczał, że chciałabym z nim trenować. Zauważył mnie w 2012 roku na Mistrzostwach Polski w Bielsku - Białej, gdzie udało mi się uzyskać bardzo dobry wynik w sztafecie. Wówczas stwierdził, że Emilia Ankiewicz do AZS-AWF Warszawa raczej nie przyjdzie...

(śmiech - przyp. red.) Skąd ten brak wiary?
Wiedział, że byłam bardzo zżyta z moją trenerką.

Czyli odchodząc z Gdańska złamałaś dużo sportowych serc?
Nie wiem.  Obecnie mam dobry kontakt z trenerką, choć to oczywiste, że na początku był jakiś żal.


Emilia Ankiewicz z radością odwiedza Gdańsk, w którym spędziła kilka lat swojej kariery

I jak trenuje Ci się w Warszawie?
Bardzo dobrze! Szalenie cieszę się z tego, że w okolicy stadionu jest wspaniały las do biegania i dobre obiekty na terenie AWF. Szkoda, że obecnie nie mamy hali, ale jak była świetnie się w niej biegało (jest obecnie w remoncie - przyp. red.). Od trzech lat trenuję z Andrzejem Wołkowyckim, nasza współpraca układa się bardzo dobrze, mamy super grupę treningową.  Nie mogę narzekać.

Swoje treningi w Warszawie rozpoczęłaś jeszcze przed przebudową stadionu lekkoatletycznego na Marymonckiej?
Tak, dokładnie.

I czuć różnicę?
Sama nie wiem. Przez jeden rok trenowaliśmy na Skrze, gdzie było ciężej z powodów logistycznych. Oczywiście milej biega się po nowym tartanie, ale my lekkoatleci jesteśmy przyzwyczajeni do każdych warunków. Biegamy w końcu na różnych stadionach. Przykładowo gdy jadę w swoje rodzinne strony, nie mam do dyspozycji stadionu tartanowego i  jest pewien  problem z treningiem.

Bieganie po Mierzei Wiślanej?
Niby tak, ale gdy mam biegać jakieś płotki to nie mam jak tego zrobić.

Śledząc Twoją karierę, odniosłem wrażenie, że jesteście w AZS-AWF bardzo zgraną ekipą?
Tak, bardzo.


Zawodniczki spędzają ze sobą dużo czasu na treningach, zgrupowaniach i zawodach (Joanna Jóźwik i Emilia Ankiewicz z trenerem Andrzejem Wołkowyckim)

Poza treningami spędzacie ze sobą dużo czasu?
Z tym akurat bywa różnie. Bardzo dużo czasu spędzamy ze sobą na zgrupowaniach i bywa tak, że do Polski przyjeżdżamy na kilka dni. Wówczas do Asi (Joanny Jóźwik - przyp. red.) przyjeżdża chłopak, ja też mam swoje sprawy do załatwienia i w Warszawie nie zawsze jest czas, aby spędzać ze sobą czas. W okolicach października zdarza się, że mamy więcej wolnego, spotykamy się u mnie i gramy w gry planszowe i jest mega, mega fajnie!

AZS kocha planszówki?!
Dokładnie! Ewentualnie gramy w mafię.  Chociaż jeśli mam być szczera to z reguły ciężko znaleźć wolne chwile, a ja z Asią mamy tak, że jemy, trenujemy i śpimy. Na więcej nie ma czasu. Oczywiście w weekend pójdziemy sobie na kawę, czy na zakupy. Podsumowując ten wątek, potwierdzam - grupa ludzi jest bardzo zżyta i zaprzyjaźniona.

Czyli Bielany są idealne do rozwijania kariery lekkoatletycznej
Tak, Bielany są świetne. Jestem zauroczona Laskiem Bielańskim.

Na Bielanach tylko trenujesz, czy również mieszkasz?
Mieszkam również na Bielanach.

Jak to bywa z liczbą dni, podczas których możesz nacieszyć się naszą dzielnicą? Sporo czasu spędzasz chyba na zgrupowaniach?
Nie chcę skłamać, ale myślę że co najmniej połowę roku spędzam poza domem na zgrupowaniach i zawodach.

W tym roku byłaś już w Brazylii i w Portugalii?
Generalnie przez dwa-trzy tygodnie miesiąca jesteśmy ostatnio na zgrupowaniach. W listopadzie zeszłego roku ponad dwa tygodnie w Zakopanem, w grudniu trzy tygodnie w Portugalii, w styczniu trzy tygodnie w RPA, w lutym była Spała przeplatana zawodami, marzec to trzy tygodnie w Brazylii, w kwietniu wszyscy byli w Portugalii, ja miałam jechać na Bahama, ale złapałam kontuzję i musiałam jechać do Polski, aby przejść badania. W niedzielę (30 kwietnia - przyp. red.) wyjeżdżamy na kolejne zgrupowanie.

Jak rozumiem ze zdrowiem jest wszystko okej?
Byłam na dwóch USG, u trzech fizjoterapeutów i wyszło na to, że jest prawie okej.

Widziałem na Facebooku, że przynamniej zobaczyłaś Orlen Warsaw Marathon!
Tak. Nie planowałam tam być, ale pojawiłam się i było całkiem fajnie.

Kwestią, która rzuciła mi się w oczy, jest Twoja aktywność w mediach społecznościowych.  Instagram, Facebook...
To prawda. Fanpage założył mi kolega i oczywiście dowiedziałam się o tym po fakcie (śmiech - przyp. red.).

Ale nie miałaś żalu?
Przyznam, że na początku ja nie do końca wiedziałam kto prowadzi moje konto. O wszystkim poinformowały mnie moje przyjaciółki. Założył to człowiek z Elbląga, którego wówczas nie znałam. Udało nam się ze sobą skontaktować. Inicjator założenia mojego konta na Facebooku  stwierdził, że ja bym się na to pewnie nie zdecydowała, a  pewnie z czasem powstałyby fałszywe profile Emilii Ankiewicz i dzięki temu posunięciu udało nam się tego uniknąć. Instagrama prowadzę sama na co zdecydowałam się po wielu namowach.

Rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, gdy przeglądałem Twoją aktywność w mediach społecznościowych, jest spore poczucie humoru z jakim prowadzisz swoje konta...
(śmiech - przyp. red.)

Pamiętam takie zdjęcie z okolic tłustego czwartku, gdzie odpoczywasz po jakimś biegu i wpatrujesz się w swoje rywalki, a podpisałaś je: "więc chcecie mi powiedzieć, że nie jedliście dzisiaj pączków...?" Rozbawiło mnie to.
Na co dzień jestem dosyć sarkastyczna...


Zdjęcie autorstwa Krzysztofa Maliszewskiego z serwisu chillitorun, jakie pojawiło się fanpage Emilii Ankiewicz z wspomnianym komentarzem

To chyba dobrze? Chociaż w sumie zależy dla kogo
Otóż to!

Kiedyś na Youtube wrzuciłaś film - relację telewizyjną z finału biegu na 800 metrów podczas niedawnych Halowych Mistrzostw Polski. Uzyskałaś wówczas najlepszy czas, choć potem okazało się, że zostałaś zdyskwalifikowana. Nie o tym jednak chciałem pogadać. Rzuciło mi się w oczy, że komentujący przed biegiem w ogóle nie wymieniali Cię z nazwiska, upatrując faworytek w innych zawodniczkach. Ciebie tytułowali jedynie numerem startowym, choć przecież nie jesteś biegaczką anonimową. Byli bardzo zaskoczeni Twoim finiszem. Czuję, że mogło Cię to całkiem rozbawić...
To prawda, bardzo mnie to rozbawiło.  Wydaje mi się jednak, że większości ludzi w takiej sytuacji zupełnie by to nie bawiło (śmiech - przyp. red.).



Było o początkach, o ostatnich tygodniach, mediach społecznościowych, jakie są Twoje najbliższe plany startowe?
13 maja miałam startować na 300 metrów przez płotki. Startuje się tam z linii startu na 400 metrów przez płotki i biegnie się do ósmego płotka. To miał być rodzaj treningu, sprawdzianu, ale przez problemy z łydką, o których wspominałam wcześniej muszę odłożyć te plany. Prawdopodobnie pierwszy start na płotkach czeka mnie 2 czerwca. Jeśli dobrze pamiętam będzie to w Bydgoszczy. Wcześniej  jeśli zdrowie pozwoli będą jakieś starty na płaskim, a jeśli nie, to po prostu przygotuję się do czerwcowych zawodów.

Jak przypuszczam trenujesz codziennie?
(śmiech - przyp. red.) Tak! Nie ma żadnego dnia wolnego. Raz na kilka tygodni zdarzy się wolna niedziela.

Kalendarz treningów ustalony jest z góry w taki sposób, że wiesz w jaki dzień, wykonujesz jaki trening?
Dokładnie tak.

I jaki dzień jest najcięższy?
Środa i sobota, czyli treningi tempowe.

Twoją koronną konkurencją jest 400 metrów przez płotki, ale wiem że często startujesz jako pacemakerka chociażby w biegasz Asi na 800 metrów. Czy myślisz o tym, aby kiedyś zmienić dystans, na którym rywalizujesz?
Nie, na pewno nie. Prowadziłam nie tylko Asię. Miałam kilka startów za granicą, gdzie proponowano mi rolę "zająca" ponieważ sprawdzałam się jako osoba dyktująca tempo. Wyszło to w taki sposób, że nie za bardzo chciałam startować w hali na płaskiej nawierzchni, ale jednocześnie byłam na tyle przygotowana dzięki treningom, że potrafiłam nadać stosunkowo szybkie tempo na 500 metrów. Było to dla mnie korzystne treningowo, mogłam się przetrzeć, wybiegać, nie ukrywam, że zyskałam na tym również finansowo, przy okazji pomagając na dłuższych dystansach Asi i innym zawodniczkom.

Czyli wygląda to tak, że na mityngu, na którym Twoim zadaniem jest dyktowanie tempa, masz przebiec określony dystans w umówionym czasie?
Tak. Mam zakontraktowany czas, w jakim muszę pokonać dany dystans.

A nie kusi Cię nigdy, aby podczas jakiegoś mityngu, gdzie obsada jest nieco słabsza i widzisz, że stawka jest daleko za Tobą jednak dobiec do samego końca i spłatać konkurencji dowcip?
(śmiech- przyp. red.) Nie, ale teraz miałam taką sytuację. Podczas jednych z zawodów w Niemczech  miałam poprowadzić stawkę w okolicach minuty i piętnastu sekund na 500 metrów. Po około trzystu metrach, które musiałam przebiec w niecałe 45 sekund, delikatnie się odwróciłam i zobaczyłam, że nikt mnie nie "skleja" (inne zawodniczki były oddalone - przyp. red.) i zastanawiałam się, czy ktoś da radę. Trochę zwolniłam z nadzieją, że się to uda. Czasem jest tak, że organizator umawia się ze mną na jakiś czas, który ja realizuję, ale reszta stawki się do tego nie dostosowuje.

Nie ma możliwości, abym nie spytał o IO w Rio de Janeiro. Byłaś jedną z jedenastu osób, które reprezentując w Brazylii AZS-AWF Warszawa, reprezentowały także Bielany. Jakie to uczucie być na IO?
Nie do podrobienia. Nie może się to równać z żadnym mityngiem czy mistrzostwami. Sam klimat w wiosce olimpijskiej to coś niesamowitego. Cała polska reprezentacja jest jak rodzina. Wszyscy się wspierają, dopingują, kibicują. Każdy śledzi wyniki koleżanek i kolegów. Cała otoczka to coś niepowtarzalnego.

I ile czasu spędziłaś na Igrzyskach?
Przyjechałam zaraz po rozpoczęciu, a wróciłam praktycznie na zakończenie, czyli naprawdę sporo. Po swoich wszystkich startach miałam tydzień wolnego.

Czyli mogłaś pochodzić na inne zawody i pozwiedzać.
Troszkę na pewno, ale czekałam na Asię i jej starty. Nie chciałam, aby jakieś wrażenia ze zwiedzania ją ominęły, ale po wszystkim zdecydowałyśmy, że jesteśmy zmęczone i musimy odpocząć, a nie podróżować i zwiedzać. Na to jeszcze przyjdzie czas.

W Rio de Janeiro doszłaś do półfinału 400 metrów przez płotki. W 2020 będzie finał?
Na pewno chcę skupić się na tym roku i na kolejnym...

... czyli do Tokio jeszcze nie sięgasz ?
Jakoś sięgam, ale wolę skupiać się na tym co będzie w najbliższym czasie, bo zakładać można, a wszystko zależy od tego, jak będzie ze zdrowiem.

Jaki start będzie najważniejszy?
Mistrzostwa Świata  w Londynie!

 Cel to...?
Chciałabym osiągnąć finał i być może złamanie granicy 55 sekund, a jeśli nie, to ustabilizowanie się na wyniku w okolicach 55 sekund z małym hakiem.

A Twoja życiówka to?
55 sekund i 89 setnych.

Wierzę, że będzie pobita w barwach bielańskiego AZS-AWF Warszawa i w najbliższym czasie nie planujesz przenosin?
Nie, zdecydowanie nie! Nie zostawię mojego trenera!

A gdyby hipotetycznie trener podjął decyzję, że gdzieś przechodzi?
Nie ma takiej możliwości, więc nie musimy się nad tym zastanawiać (śmiech - przyp. red.).

Czyli on również kocha Bielany?
Kocha Bielany! On mieszka  niedaleko - także na Bielanach. Nie zostawię trenera i on nas również nie zostawi, więc nie musimy nad tym myśleć :)
 
Rozmawiał w kawiarni Czytelnia - oczywiście na Bielanach- Mateusz Gotz

Zdjęcia pochodzą z fanpage Emilii Ankiewicz, który znajdziecie tutaj. Fot numer 3: Krzysztof Maliszewski