Z BIELAN NA PUSTYNIĘ NEGEW
2017-11-27 09:39:17
Prezentujemy relację biegacza grupy Naprzód Młociny - Wojciecha Przybylskiego, który w listopadzie uczestniczył w niecodziennym, pustynnym maratonie, jaki zorganizowano w Izraelu. Warto przeczytać!
Powiadają, że okazja czyni złodzieja, dlatego gdy tylko ad serwer Google zaserwował mi reklamę maratonu w Ejlacie, a chwilę później złapał mnie banner z tanim lotem do tego miasta wiedziałem już gdzie będzie mój kolejny start.
Wyjazdy na zagraniczne biegi staram się łączyć z kilkudniowym pobytem wspólnie z żoną dzięki czemu wszyscy są zadowoleni :). Maratony w Izraelu w większości odbywają się w piątki i tak też było tym razem. Loty w czwartki i niedziele dawały kilka wariantów pobytu my wygraliśmy tygodniowy pobyt od czwartku 16 do 23 listopada. W takim układzie po piątkowym biegu mogliśmy przez resztę czasu spędzić na plaży czy zwiedzaniu.
Ejlat to przepięknie położony nowoczesny kurort wciśnięty pomiędzy Egipt i Jordanię. Jest najdalej położonym na południe miastem Izraela i znajduje się w południowej części pustyni Negew. Na miejscu dostajemy ciepłe morze (24 stopnie), rafę koralową z kolorowymi rybkami, plaże z palmami oraz przyjaznymi delfinami przy brzegu, bliskość Kopali Króla Salomona, Red Canyon i temperatury na poziomi 26 stopni w cieniu w drugiej połowie listopada.
Do Ejlatu dotarliśmy w czwartkowy wieczór już po pasta party i zamknięciu biura zawodów jednak z odbiorem pakietów nie było najmniejszego problemu gdyż wydawano je od 5 rano w dniu startu do samego rozpoczęcia biegu o godzinie 6:00 kiedy to rozpoczynał się wschód słońca. Przed biegiem darmowa kawa i czas na zawieranie nowych znajomości, ciepłe rozmowy z „miejscowymi” biegaczami oraz kibicami z których całkiem spora grupa ku naszemu zaskoczeniu nieleźle rozumiała i mówiła po polsku:)
6:00 rano temperatura 18 stopni pierwsi wybiegali na trasę maratończycy 15 minut po nas ruszyli zawodnicy na 21 km o 6:25 start biegu na 5 km, a kilka minut później 10 km (biegi dla dzieci odbywały się dzień wcześniej). Jak widzicie każdy znajdzie jakiś dystans dla siebie :).
Polacy okazali się drugą liczebnie narodowością na starcie i łącznie naszych pobiegło na wszystkich dystansach 41 osób.
Start i Meta nad brzegiem morza, 6 rano - ruszamy
Pierwsze 3,5 kilometra przy budzącym się słonku płasko po asfalcie wzdłuż pasa startowego lotniska w Ejlacie. Skręcamy w lewo przebiegamy pod wiaduktem w tym miejscu zaczyna się pustynna droga biegnąca obok Kibucu Elot w tym miejscu jeszcze fajnie utwardzona. Za kibucem przy drugim już punkcie z wodą (na całej trasie było ich 17 średnio co 2,5 km) na 5 kilometrze odbijamy w lewo droga nie jest już taka fajna coraz więcej energii pochłania podłoże z drobnego żwirku i piasku. Zaczynam odczuwać zmianę powietrza, które nie jest już wilgotne, a nagle staje się strasznie suche, nie mogę się przestawić cieżko mi złapać oddech do tego dokładnie w tym miejscu pojawią się pierwszy solidny podbieg. Na 3 punkcie z wodą mały łyczek ale po kolejnych dwóch i pół kilometrach już buteleczka i rozdawane przez wolontariuszy żele w garść (na trasie 3 punkty z żelami) miałem jeszcze dwa swoje wiec chowam na później. Na 9 km spotykamy pół-maratończyków dla których to 7 km. Przez chwilę biegniemy razem po minięciu ich 9, a naszego 11 kilometra oni zawracają my do nawrotu miedzy górami biegnąc korytem okresowej rzeki jeszcze 3 km. Góry fajne dają cień nogi trochę się zakopują ale przynajmniej słońce nie pali głowy.
Po 18 km maratonu żegnamy połówkowiczów oni już wracają pozostało im zaledwie 10 km, a my odbijamy w lewo w głąb pustyni. Po lewo i prawo wzgórza, powietrze stoi ale jest znośnie około 20 stopni w suchym powietrzy jakoś jeszcze nie męczy jednak słońce, które wzniosło się ponad pasmo gór zaczyna już coraz szybciej podnosić temperaturę. Pokonujemy tak 9 km raz z górki raz pod górkę :). Za nami 26,5 kilometra biegu obiegamy pasmo gór i wybiegamy na długą pustynną prostą. Miała tylko/aż ponad 5 km ale ciągnęła się w nieskończoność, rozgrzane powietrze faluje słonce masakruje. Wielu biegaczy widząc przed sobą ten odcinek postanowiło nie wyrzucać buteleczki mimo, że w suchym i przejrzystym powietrzu widać było już kolejne dwa punkty przy 30 i 33 kilometrze trasy. Sucho i gorąco, pełne słońce odczuwalne ponad 30 stopni to był zdecydowanie najgorszy odcinek. 35 kilometr zbliżamy się ponownie do kibucu Eilot, a to oznacza, że pustynny odcinek już mamy za sobą teraz tylko bieg po groblach słonych jezior przy rezerwacie ptactwa w pobliżu przechadzają się różowe flamingi i rozpościerają plantacje palm w pobliżu granicy jordańskiej. Po 40 kilometrach jesteśmy na rogatkach miasta graniczących z Jordanią. Ten odcinek przy słonych jeziorach na długo pozostanie w nozdrzach (natura tak samo jak ładnie wygladała tak samo zapachem pobudzała :)). Ostatnie 2 km deptakiem nadmorskim przy majestatycznych hotelach i jest upragniona meta. Na plaży poczęstunek: owoce, kanapki, koktajl białkowy.
Na zegarku 10 rano czas na kąpiel w morzu i plażowanie pod palmami :)
Kolejne dni to pływanie wśród raf koralowych, wypad nad Morze Martwe, rzekę Jordan, Betlejem i Jerozolimę. Zwiedzanie czerwonego kanionu rodem z „Gwiezdnych wojen” i Timna Parku z Kopalniami Króla Salomona.
Podsumowując: rewelacyjny tydzień z letnią pogodą u progu zimy i pierwszym śniegiem w Polsce. POLECAM,
Relację wideo znajdziecie tutaj.
Wojciech Przybylski / fot: materiał organizatora - Runner Scanner - Maraton Ejlat